niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział III "Znane nieznane"

Nie przedłużając zbędnie powiem tylko tyle, że jestem ciekawa waszej reakcji na ten rozdział, a także tego, czy uda się wam odkryć, kto kryje się pod maskami. ;)


Rozdział III "Znane nieznane"

***
Wielka Sala, 2 września
Cała szkoła żyła nadchodzącym balem, nawet jeśli byli za młodzi, by się na nim pojawić. Wszyscy wyczekiwali tego dnia. Pragnęli poznać tajemnicę balu, sposoby na złamanie zaklęć. Nauczyciele jednak milczeli, a Prefekci żyli w nieświadomości. Tym samym domysły, plotki i inne tym podobne sprawy były na porządku dziennym. Jeszcze większe zamieszanie wywołane zostało ogłoszeniem dyrektora podczas śniadania. Chyba usilnie pragnie się wywołać jeszcze większe zamieszanie wokół "Cichego Maskowego Balu". Uczniowie, którzy wybierają się na tę imprezę mają jeszcze więcej rzeczy do rozgryzienia. Jak tam niby funkcjonować? Co zrobić? Jak odnaleźć się w tłumie? Muszą szybko myśleć, bo czasu niewiele.
- Drodzy uczniowie! Jak już wiem, emocje sięgają zenitu. Nadeszła chwila, by zdradzić wam niewielką ciekawostkę. Kiedy przekroczycie próg tejże sali w waszych pięknych strojach, to niestety, ale nie będziecie się mogli nimi specjalnie pochwalić. Widok będzie ograniczony, egipskie ciemności i inne takie. Nie bójcie się jednak. Maskę swoich partnerów dacie radę zobaczyć z pewnością. Ale czy rozpoznacie kto, jest kim? Dobre pytanie moi drodzy. Jestem niesamowicie ciekawy, jak poradzicie sobie z tym zadaniem... - do tego momentu uczniowie słuchali. To co było dalej, cóż... przepadło, a raczej nawet nie dotarło do ich uszu.
Uczniowie szóstego roku mieli coś ciekawszego potem. Lekcja OPCM, pierwsza w tym roku i to z nowym nauczycielem. Od początku ich edukacji nie było sytuacji, by nikt nie spóźnił się na pierwszą lekcję. Cuda się jednak zdarzają. Wybiegli z Wielkiej Sali za nim dobrze coś zjedli.

***
Sala Obrony Przed Czarną Magią, 2 września

- Jestem profesor Feltcher. Tyle wiedzy wam wystarczy. Dyrektor dodał wam jakieś ciekawostki na początku. Nie powiem czego oczekuję od was, bo nie licząc skupienia nic mnie więcej nie obchodzi. Jednym wyjdzie, drugim nie. Jak to w szkole. Podręczniki możecie pochować, nie przynosić i czytać w dormitoriach jako uzupełnienie. Ja mówię, wy słuchacie, potem jakieś praktyczne zadania. Czas trzeba wykorzystywać, a zajęcia nauczyć was realnej obrony. Zrozumiano? I nie. Na pytania retoryczne takie jak te, nie odpowiadacie. Nie uprzykrzajcie życie mi, to i ja wam będę miły - Były auror miał głos, który wręcz krzyczał, że sprzeciw kończy się śmiercią. Nie żeby tak było, ale oni, uczniowie, tak to odebrali. Czuć było w powietrzu, że te zajęcia będą najbardziej spokojnymi w historii szkoły. I żaden z obecnych dzieciaków nie śmiałoby rzec, że ten nauczyciel nie zagrzeje na tej posadzie długo. Czyżby wreszcie klątwa zostanie przełamana? Wszystko jest możliwe.
- Przejdziemy do rzeczy. Uważam, że Ministerstwo Magii bardzo ogranicza waszą wiedzę z dziedziny, którą się zajmuję. Jest to zabawne, bo przecież dobrze wszyscy wiemy, a przynajmniej Ci, którzy chociaż otworzyli "Nową Historię Świata Magii" Hermiony Granger, że skutki nieudolnego systemu nauczania były straszliwe. Z tej przyczyny sprzeciwię się dotychczasowym postanowieniom. Możecie zacząć wysyłać listy do rodziców, nie ma problemu. Wziąłem tę fuchę, bo emerytura to nudna sprawa, a wszyscy dookoła uważają, że jestem już za stary na uganianie się za szaleńcami. Tak więc nie zaboli mnie bardzo to odejście, za to wy zostaniecie poddani kolejnym zmianą do których jesteście przyzwyczajeni. Idąc jednak tokiem myślenia, który przed chwilą zgubiłem... Już sobie przypominam! W tym roku zajmiemy się obroną i atakiem. Było to całkiem odkrywcze prawda? Jednakże, musicie wiedzieć, że nie zawsze będziecie wiedzieć przed czym się bronicie. Najróżniejsze zaklęcia z zakresu Czarnej Magii są zmieniane, udoskonalane, a także tworzone przez cały czas. Szarlatani, którzy pragną władzy nie cofną się przed niczym. Mimo, że są tylko trzy Zaklęcia Niewybaczalne to mamy także całą gamę tych, które skrzywdzą wystarczająco. Pytanie do was. Kto słyszał o Zaklęciach Niewybaczalnych? - Mimo, że mężczyzna w podeszłym wieku skończył mówić to jeszcze chwilę echo jego słów odbijało się w sali. Gdy umilkło zupełnie, jedna osoba podniosła dłoń.
- Ja. Avada Kedavra, Imperius i Cruciatus to trzy zaklęcia zwane Niewybaczalnymi. Wykorzystanie któregokolwiek przeciwko innemu człowiekowi kończy się dożywotnim pobytem w Azkabanie. Są uznawane za najgroźniejsze znane czarodziejom, a także, zgodnie ze swoją nazwą, niewybaczalne, ponieważ bezpośrednio wpływają na drugą osobę - Takie to słowa wyszły z ust blondynki. Były dziedziny magii, które ją fascynują. Czasami tej, o której nie powinna słyszeć.
- Jak się nazywasz, moja droga? - zapytał spokojnie nauczyciel.
- Sara. Sara Potter, profesorze - odpowiedziała pewnie. Miała tupet, ale i emanowała siłą. Nawet w obliczu wymagającego człowieka, a raczej szczególnie w takich sytuacjach.
- Widzę, że przeszłość Twojej rodziny nie odchodzi w zapomnienie, albo zwyczajnie nie chcesz robić im wstydu. Cenię to. Tak samo jak zasoby wiedzy. Przyznaję 10 punktów... - tutaj urwał. Jakiemu domowi?
- Slytherin'owi - uzupełniła dziewczyna.
- Dokładnie. Gdy już wiemy o co chodzi, trzeba poszerzyć te informację. Przed śmiercionośnym zaklęciem, Avada Kedavra, nie macie ratunku. Tylko szybkość może was ocalić. Dziś na tym się skupimy. Reakcja i ucieczka. Mimo, że wyda się to wam tchórzliwe, ale często to ucieczka ratuje życie. To żelazna zasada walki. Jeśli wiesz, że nie możesz walczyć, bronić się lub ukryć, uciekaj. Zaczynamy od tyłu. Ucieczka. Z każdymi zajęciami będziemy odnosić tę trzy zaklęcia do tych właśnie zasad walki - Facet zyskał tytuł najbardziej przerażającego w szkole, a nawet jeszcze dobrze nie zakończył swojej pierwszej lekcji. Według Cariny, która właśnie gadała z Księżniczką o tym, czy uda im się przeżyć. Cała klasa miała w sercu tę niepewność.
- Będzie pan rzucał na nas to zaklęcie? - zapytał ktoś z końca sali.
- Nie głupie dzieciaki! Te zaklęcia wpływają nie tylko na osobę ugodzoną. Rzucająca również poddaje się ich działaniu, ale w innym stopniu i znaczeniu. To temat waszej pracy na następne zajęcia. Wpływ Zaklęć Niewybaczalnych na rzucającego i obrywającego. Długość dowolna, byleby z sensem. Nie będę rozwodził się nad czymś takim. Praktyka. Jej musi być najwięcej, więc jeśli chcecie zdać OWUT'emy to będziecie pracować grzecznie podczas odrabiania zadań, bo z nich będziecie mieć wiedzę teoretyczną, wymaganą przez Ministerstwo. Dziś zajmiemy się unikaniem zaklęć. Dobierzcie się w pary. Zasady są proste. Jedna osoba rzuca zaklęcia, ale tylko w miarę nieszkodliwe, druga nie używa różdżki, ma się uchylać. Zostaniecie ukarani następująco: -20 punktów dla domu za wyrządzenie komuś rzeczywistej krzywdy, nie chcę mieć tutaj poważnie rannych, nie trafienie -5, oberwanie również tyle samo. Osoby, która rzucają zaklęcia mają 4 próby. Potem następuję zamiana. Macie 5 minut na dobranie się - Trzeba było przyznać, że zaczął z grubej rury. Podzieleni, ustawienie i gotowi do pracy. Tylko jedna osoba w sali miała z tym problem. Hope była z zaklęć okropna. Nie trafiła ani razu. Nie starała się nawet zbytnio, gdyż uznała, że nauczyciel to świr, który kompletnie nie myśli o tym, że oni muszą zdobyć wymaganą wiedzę. W drugą zaś stronę poszło jej lepiej. Nic ją nie trafiło. Straciła więc tylko 20 punktów. To zawsze lepiej niż 40.
- Jak widzę to koniec. Mogę ocenić, że połowa z was zginęłaby bez różdżki. Kolejne 30% nawet z nią. Zobaczymy na następnej lekcji, czy chociaż będziecie umieli się schować. Chcę was widzieć ubranych na dwór, z różdżkami, na błoniach następnym razem. A teraz wynoście się - Wszyscy machinalnie posłuchali.
Wszyscy, prócz Hope.
- Profesorze, mam pytanie - wydukała cichutko.
- Mów. Panna Potter, jak pamiętam? - odburknął nauczyciel.
- Tak, ale ta druga. Hope Potter, Gryffindor. Sara to moja siostra. Chciałam zapytać, czy jest pan pewny, że tak... restrykcyjne metody są dla nas najlepsze - mówiła szybko i lękliwe dalej.
- Bliźniaczki? To się trafiło. Panno Potter. Nie chcę, aby ktokolwiek mnie pouczał, a szczególnie dziecko. Znam się na tym, a jeżeli masz jakieś wątpliwości to zawsze możesz zrezygnować z kontynuacji OPCM i nie zdawać ich później - odpowiedział jej ostro.
- Ma pan rację. Lepiej będzie, gdy zrezygnuję. Dziękuję za zajęcia - powiedziała już spokojniej i uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Jak sobie życzysz - mruknął na jej słowa.
- Kiedy będą odbywały się zajęcia Klubu Pojedynków? - zapytała jeszcze.
- Piątki, godzina po zakończeniu zajęć. Jesteś pewna, że chcesz się pojawić młoda damo? - Drwił z niej. Czemu się jednak dziwić. Zrezygnowała z jednych zajęć z nim, by pojawić się na innych.
- OPCM nie jest dla mnie. Za to czynne korzystanie z zaklęć owszem. Nie chcę pana urazić, ale moją aspirację nie jest gonitwa za złem, ani walka z nią - odpowiedziała uprzejmie. Nie złamie jej jakiś opryskliwy typ.
- Oczywiście. Nie każdy jest do tego stworzony. A teraz zmywaj się już - I tak oto zakończyła się przygoda Hope z tymi zajęciami. Inni jednak wciąż będą je przeżywać. Sara zaś chyba zabiję siostrę za taki postępek. Nawet w czymś takim okropnie się różnią. Rain, który stał w drzwiach podczas tej rozmowy, był przerażony właśnie tym faktem. Jak i tym, że jego Hope to urocza i tak niewinna istota, że nie potrafiła głośno powiedzieć, że uważa, iż nauczyciel namawia ją do złego. Nie żeby się z nią zgadzał, ale kochał to w niej. Ten urok i skrępowanie, gdy sądzi, że jej opinia to coś na miarę bycia Śmierciożercą.

***
Korytarz na 3 piętrze, 3 września

Są chwile, kiedy człowiek stara zrobić się wszystko, by coś się nie wydarzyło. Wtedy też, zgodnie z zasadą "gorzej być nie może", najgorsze nadchodzi. Carina miała okazję tego doświadczyć. Szła sobie spokojnie korytarzem, o dziwo sama, bo Księżniczka znów jej zniknęła. Nie da się też ukryć, że była okropnie zamyślona. Pewnie, gdyby zobaczyła przed sobą samego Lorda Voldemort'a to by nie zwróciła na to uwagi (ewentualnie nie rozpoznała go, bo ma niewielkie pojęcie o historii, a szkoda, bo nigdy nie wiadomo, czy jej się to nie przytrafi). Przyjemność jaką doznała była dla niej jednak jeszcze bardziej okropna. Wpadła na swojego nowego nauczyciela, Oliver'a. Jedna osoba w zamku, którą miała omijać i nawet to jej nie wyszło. Co za pech!
- Miło Cię widzieć - powiedział chłopak, który okropnym zbiegiem losu, trzymał ją właśnie w ramionach. Wolałaby przywalić w ścianę, niż w niego. Głupia! Głupia, nieumyślna i nierozważna Carina.
- To fajnie. Przepraszam Cię, ale muszę iść - stwierdziła pewnie i pozbierała się w sobie, by zacząć odchodzić dalej przed siebie. On jednak złapał ją za rękę i zaczął dalej mówić.
- A ja muszę z Tobą porozmawiać. Nie zapomniałem Carina. Nigdy - Spełnienie wszystkich koszmarów. Pewnie od razy, gdy spotka Księżniczkę to powie jej, że te głupoty z pocieszaniem nigdy nie działają, bo dzieję się zawsze na odwrót. Nie była już nawet pewna, czy jest zła na niego, czy przyjaciółkę.
- Za to ja szybko nauczyłam się, że lepiej nie pamiętać. Ty zrozum, że kiedy zostawiasz kogoś bez wyjaśnień to i on nie będzie chciał słuchać twoich - Wyrwał mu swoją dłoń i odsunęła się dalej.
- Proszę. To nie było tak - Próbuję się tłumaczyć? Jak uroczo. Wszyscy kochają, kiedy już po czasie ktoś odkrywa jakie coś jest istotne.
- Idealny Puchonek nie może pozwolić sobie na niedociągnięcia? Wybacz, ale nie mam zamiaru być naprawianym błędem życia pana doskonałego. Właśnie! Panie profesorze, to niewłaściwe byśmy prowadzili takie rozmowy - Niech poczuje to co ona. Kto zabroni jej męczenia go? Sam się prosił, przynajmniej ona tak sądzi.
- Nie mów tak. Nie jesteś już dzieckiem. Powinnaś rozumieć - mówił już mniej przekonany i bez wiary w to, że uda mu się cokolwiek wyjaśnić.
- Co zrozumieć? Zabawiłeś się uczuciami dziecka. Tyle zrobiłeś. Wiesz jakie to było głupie? Miałam czternaście lat, a ty osiemnaście. Nie można nazwać tego nawet związkiem. A potem był koniec. Poszedłeś dalej i zapomniałeś o mnie. Przez 3 lata, ani słowa, po czym wpadasz do zamku i zostajesz nauczycielem - odpowiedziała mu tonem tak obojętnym, na jaki było ją w tej chwili stać.
- Nie mogłem tego ciągnąć. Musiałem dalej się uczyć, aby kiedyś tutaj przybyć. Marzyłem o tym i osiągnąłem swój cel. Tak było lepiej dla nas obojga. Nie jesteś głupia. Dobrze wiesz, że w tamtym czasie byłem dla Ciebie za stary - Brzmiał tak, jakby wszystko co kiedykolwiek przeszedł było suchym faktem.
- A teraz nie jesteś? Wiesz co zrobiłeś? Popsułeś mnie. Nienawidzę Cię za to - Odpowiedziała mu, ale chyba po to, by utwierdzić w tym siebie. Że to jego wina, iż jest względem płci przeciwnej taka, a nie inna. Łatwo zwalać na kogoś winę.
- Tak? Szkoda, bo ja nigdy nie przestałem Cię kochać - stwierdził smutno i odwrócił\wzrok.
- Kochać? Nie bądź śmieszny. Między nami nigdy nic nie było. Dzieci nie darzą nikogo romantycznymi uczuciami. Więcej miłości jest pomiędzy Księżniczką, a Cenaturusem, niż między nami kiedykolwiek - Te słowa wyszły z jej ust w bardzo nieodpowiednim momencie.
Jerome właśnie szedł po korytarzu i na pewno usłyszał ostatnie zdanie. Gdy Carina to zauważyła wpadła w szał. Chłopak uciekł, a ona musi jak najszybciej odnaleźć przyjaciółkę.
- Widzisz co narobiłeś? Przepraszam pana profesora, ale muszę ratować innych ludzi przed problemami. Powinien pan się tego nauczyć. Człowiek, nie eksperyment. Znaczna różnica - Po tych słowach zaczęła biec szybciej, niż kiedykolwiek w swoim życiu. Musiała znaleźć Sarę, przed Jerome'm. Chociaż bardziej chodziło o ucieczkę przed Oliver'em. Od jego miodowych, błyszczących oczu, potarganych włosów koloru pnia drzewa i delikatnego głosu, który zmuszał jej podświadomość do wybaczenia, które dla niej nie było możliwe.

***
Pokój Wspólny Slytherin'u, 6 września

Wbrew temu, że i Księżniczka, i Carina miały pewność, iż Jerome coś zmaluję, nic się nie wydarzyło. Trzy dni minęły zwyczajnie. Miały nawet przyjemność nie pokazać się na pierwszej lekcji Eliksirów, a to dlatego, że w szkole była wizytacja Ministerstwa dotycząca bezpieczeństwa w zamku i nie miały żadnych zajęć tego dnia. Siedziały więc w Pokoju Wspólnym i zastanawiały się co brat Sary knuję. Bo było jasne, że coś zrobi. W życiu nie przegapiłby żadnej okazji, by dokopać Centaurusowi. Do tego, kiedy ma powód jest chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Co mu teraz siedzi w głowie? To właśnie pytanie na które próbują odpowiedzieć.
- Nie chciałam Księżniczko. To takie głupie. Pewnie już coś kombinuję...- zaczęła przerywając ciszę Carina. Była na prawdę zła na siebie i własną nieodpowiedzialność. Źle się czuła, kiedy patrzyła w oczy przyjaciółce.
- Trudno. Pokrzyczy i mu minie - Wiedziała, że tak będzie. Nie widziała powodu do tego, by specjalnie przejmować się tym. Nigdy tego nie robiła. Nie jej problem. Centaurus był po prostu. Dosłownie. Był. I na tym się kończyło.
- Ale co będzie z moim bratem? - Dobre pytanie. Więzi rodzinne nie są zbyt mocne w ich przypadku, a akurat tego brata lubi mniej, jednakże zawsze pozostanie jej rodzeństwem.
- Dostanie po twarzy? Oberwie zaklęciem? Nic gorszego go nie spotka - Nie była tego taka pewna, bo Jerome miał w rękawie ciekawe pomysł mimo swojego ograniczonego móżdżka. Obojętność. To słowa\przyświecało jej niczym jakaś mantra, którą mogła sobie powtarzać.
- Może. Jesteś gotowa do balu? - Problemy, problemami, ale to było istotnie ważne! Takie wydarzenie, pierwsze w historii... Trzeba być stylowym.
- Mam maskę. Jest piękna, ale suknię muszę zakupić. Jeśli ty też jesteś nie w pełni gotowa to możemy się wybrać na zakupy - Propozycja iście nie do odrzucenia. Kto nie lubi zakupów? Większość społeczeństwa, ale one do tej grupy nie należą.
- Świetny pomysł. Pokażesz mi swoją maskę? Dzień przed balem Ci pasuję? - Kiedy jej nie pasowało? Ach, te pytania z oczywistą odpowiedzią.
- Jasne - Krótko odpowiedziała Sara ignorując kompletnie pytanie o ujawnienie maski. To była jej słodka tajemnica.

***
Pokój Wspólny Gryffindor'u, 7 września

Każdy ma własne życie. Jedni cenią sobie w nim możliwość spełniania marzeń, inni sprawdzenia własnych możliwości, a jeszcze inni zdobywania wiedzy. Ile ludzi, tyle powodów dla których żyją. Jerome ustanowił wraz z przyjacielem nową grupę. Typ, który ceni sobie głupawe zemsty. Większość czasu spędzają właśnie na takiej czynności. Rozmowy na temat: "Jak tu kogoś pogrążyć?". Bal zbliżał się wielkim krokami, więc muszą działać szybko, jeśli chcą, by właśnie tego pamiętnego dnia się to wydarzyło.
- Powtórz jeszcze raz całość. Muszę być pewny, że wiesz co robimy - rzeczowo stwierdził Jerome, czekając, aż jego towarzysz ułoży sobie wszystko w głowie.
- Wchodzisz w swojej niewidce, ja go obserwuję i czekam, aż zbliży się do jakiejś panienki, gdy tańczą razem popychasz go, ja zbieram damę, ty dajesz mu po twarzy jakimś żarciem, potem ściągasz mu portki, a mnie już nie ma - Mówił te słowa głosem znudzonym, jakby słyszał to już... zaraz. On słyszał to już z milion razy.
- Brawo. Pilnujesz, obserwujesz, dajesz cynk - Dla pewności powtórzył jeszcze raz jego kumpel.
- Yhm... - wychrypiał jedynie drugi i ziewnął. Nie była to interesująca rozmowa. Dla niego wszystko co nie jest działaniem to nuda. Tak przynajmniej utrzymuje.
- No to widzimy się 9 na balu - powiedział żywo Jerome i odszedł.

***
Pokój Wspólny Slytherin'u, 8 września

Zakupy. Mniej, lub bardziej udane, ale można uznać za zakończone dla tych dwóch pań. Dwie piękne suknie wisiały sobie spokojnie w ich szafach, a maski były ukryte najlepiej jak się da. Nikt przecież nie może rozpoznać ich tak łatwo. Na tym polega ta zabawa. Zdążyły zapomnieć już o problemie poprzednich dni i popadły w szał przygotowań. Mniej niż dwadzieścia cztery godziny do wielkiego wydarzenia! Nie można niczego pominąć. Mimo, że w sumie zapadła już noc, a następnego dnia czekają na nie zajęcia to nie mogły nie wpaść w ten trans. Opracowanie szczegółów wyglądu takich jak paznokcie, makijaż i inne duperele są istotne na balach.
- Sądzisz, że jakoś się tam znajdziemy? - zapytała Carina, bo nie miała kompletnie pomysłu na to. Nie żeby chciała być cały czas przylepiona do przyjaciółki, ale lepiej w razie potrzeby mieć kogoś pod ręką.
- Nie - odpowiedziała i machnęła ramiona. Nie była naiwna. Wejdą, zajmą się zabawą i spotkają się dopiero rano. Nie warto oszukiwać się w tym temacie.
- Urodzona optymistka z Ciebie - mruknęła zawiedziona. Spodziewała się jakiegoś kłamstwa. Zbyt często zapomina, że Sara jest bezwzględna. Taki charakterek.
- Realistka, Carino. Realistka - poprawiała ją ze śmiechem druga. To nazywa się prawdziwa\przyjaźń. Żadnych czułości, tylko wyzwiska i bitwy.

***
Wielka Sala, 9 września

Sala była tego wieczoru piękna. Nad głowami obecnych w sali unosiła się błyszcząca powłoka, a całe pomieszczenie zachodziło mgłą, przez którą przebijają się zaledwie kontury gości. Mimo, że mogłoby się wydawać, iż taki cichy bal, miałby atmosferę przygnębiającą i zbyt cichą, to wcale tak nie było. Owiane tajemnicą sylwetki przyciągały się nawzajem, próbowały rozmawiać, porozumiewać się, a najlepsze w tym wszystkim był fakt, że nie miały pojęcia kto kryje się pod maską. Oczywiście prócz tej pięknej części, znaleźli się tacy, którzy wykorzystali okazję i chcieli się poważnie zabawić. Przy stolikach z piciem i jedzeniem przewijał się alkohol. Nauczyciele byli wmieszani w tłum, a po za tym nikt nie może ściągnąć w pomieszczeniu maski, więc byli anonimowi. Okazja dla młodych napaleńców, szkoda, że nikt tego nie przemyślał. Była jednak jeszcze reszta, w tym sporo tańczących osób na parkiecie. Nikt nie podpierał ścian. Nie licząc jednej osoby w czysto białej masce (taka jak tu) i czarnym garniturze. Nie trzeba było wysilać się zbytnio, by wiedzieć, że raczej nie życzy sobie towarzystwa. Nie każdy jednak był tak wspaniałomyślny. Dziewczyna o blond włosach ruszyła w jego stronę. Nie miała chwilowo towarzystwa, a w tle leciała piosenka, która wydawała się jej zbyt brutalna jak na bal, ale przecież z ich dyrektorem można było się tego spodziewać. (Ta piosenka towarzyszyła mi przy pisaniu tego fragmentu i pasuję mi tutaj, kliknij jeśli chcesz posłuchać.) Chłopak nie mógł dostrzec uśmiechu, który dobrze skrywał się pod czarną, przyozdobioną mieniącym się wzrokiem, maską (taką jak tu). Wyciągnęła do niego dłoń, a on chwycił ją. Wciąż nie miał ochoty na żadne tańce, ale gdy spojrzał w błękitne ślepia wiedział kto mu towarzyszy. I bardzo spodobało mu się to. Inni mieli zaś inne odczucia, co do tego wieczoru. Matthew i Jerome popsuli swój plan. Zgubili Malfoy'a bardzo szybko i starali się go odnaleźć. Gdy wreszcie go dostrzegli, widzieli, że trzyma w objęciach blondynkę, która kiwa przecząco głową. Mimo złotej maski na jej twarzy (takiej jak ta), nie trudno było stwierdzić, że dziewczę nie ma ochoty na jego towarzystwo. Gdy chłopak pod peleryną niewidką zbliżył się do tej dwójki, był\pewny, że trzyma w objęciach jego siostrę. Czyżby nie była ona, aż tak głupia, a jej przyjaciółka palnę taką głupotę pod wpływem chwili? Z pewnością. Wkurzony nie przemyślał swojej decyzji i popchnął ich zbyt mocno. Niestety ucierpiała na tym jedynie panna Potter. Malfoy uderzył o stolik i przypadkiem włożył dłoń do jakiegoś napoju. Ona zaś pechowo wykręciła sobie nogę i miała ochotę krzyczeć. Po jej twarzy płynęły łzy. Jakże inteligentny brat nie pomógł jej nawet wstać. Zamiast tego przypatrywał się jak jego kumpel pozbawia zgodnie z planem spodni tego drugiego. Gdyby nie ciemnowłosy chłopak w masce w kształcie liścia o widocznym każdym "nerwie" (taka) pewnie siedziałaby tam bezruchu już do końca. On jednak podniósł ją z podłogi i zaczął się przedzierać przez tłum, by ją wynieść. Dzięki Merlinie za choć jednego trzeźwego i myślącego na sali.


2 komentarze:

  1. Chciałaś to masz :D
    Dzięki Tobie Rose jest dzisiaj nadzwyczaj czujna xd
    Do rzeczy:
    "Jednakże, musicie wiedzieć, że nie zawsze będziecie wiedzieć przed czym się bronicie"- powtórzenie, 'wiedzieć'

    "Podzieleni, ustawienie i gotowi do pracy"- raczej 'ustawieni'
    "Facet zyskał tytuł najbardziej przerażającego w szkole, a nawet jeszcze dobrze nie zakończył swojej pierwszej lekcji. Według Cariny, która właśnie gadała z Księżniczką o tym, czy uda im się przeżyć. Cała klasa miała w sercu tę niepewność"- przedostatnie zdanie mi tu jakoś nie pasuje. Może gdybyś połączyła je z poprzednim to lepiej by brzmiało? :D

    "Pewnie od razy, gdy spotka..."- 'od razu'

    "Wyrwał mu swoją dłoń i odsunęła się dalej..."- a nie przypadkiem 'wyrwała'?

    "-Powinnaś rozumieć...
    [...]
    -Co zrozumieć?"- Czy nie powinno być 'powinnaś zrozumieć'?

    "To słowa\przyświecało jej niczym jakaś mantra, którą mogła sobie powtarzać"- raczej 'te słowa'
    "-Dzień przed balem Ci pasuję?-machnęła ramiona"- 'machnęła ramionami' :P

    Ukośniki zamiast spacji... ;-;
    Tyle raczej wystarczy :P
    Ahh ta przyjaźń między Sarą a Cariną <3
    Relacje między Jerome'm a Cenaturus'em coraz bardziej mi się nie podobają... Jerome strasznie mi przypomina Jamesa, co sprawia, że nie darzę go zbytnio sympatią.
    Bal <3
    Idiota, swojej własnej siostrze krzywdę zrobić i nie zareagować -,-
    Po prostu takich to Cruciatusem potraktować.
    A Malfoy wydaje mi się całkiem fajny, może mają to dziedziczne? o.O
    Tak trochę mało szczegółów, ale i tak mi się podoba. Mam nadzieję, że będziesz go kontynuować w kolejnym rozdziale, bo chcę więcej :3

    Mam nadzieję, że tyle wystarczy :D
    Napisałabym więcej, ale siostra mnie z krzesła zrzuca więc jestem zmuszona zakończyć ;-;
    To weny do następnych rozdziałów <3
    Pozdrawiam,
    ~Rose Lily Evans

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam dzisiaj weny na pisanie czegoś normalnego i sensownego - czyli jak zawsze? W każdym razie rozdział mi się bardzo podobał. Nauczyciela OPCM od razu pokochałam. Jest cudownie wykreowany. Wyobrażałam sobie jak mówi to wszystko z taka obojętnością... Jak ja uwielbiam takich ludzi... Obojętnych. Choć obojętność w stosunku do nas boli, to jednak... W każdym razie chce go dużo w ff, serio. Hope mnie zaskoczyła i to pozytywnie. Znaczy... Nie każdy by zrezygnował z OPCM "ot tak", a ona to zrobiłam, bo broni własnych zasad, przestrzega reguł. Tak to istne przeciwieństwo jej siostry, która mam nadzieję będzie później troszkę inna(?) - teraz kojarzę ją z wredną suką z gimnazjum ;;
    Proszę niech w ff będzie wątek miłości nauczyciel-uczeń. Kocham to. Czytam mangi-romanse o takich związkach i serio uwielbiam. Przyznam się, chce mieć romans z nauczycielem ;; seksownym ;; takim Severusem. MARIKA SKOŃCZ. No już wróciłam. Uff. Biedna, zraniona istotka z Cariny... Oj serio. Wiem co to znaczy być porzuconym... Liczę, że ten wątek będzie ładnie - w każdym tego słowa znaczeniu - prowadzony.
    Bal.... Hmmm Wyobrażałam to sobie inaczej. Liczę na to, że w kolejnym rozdziale to jakoś rozwiniesz. Znaczy ogólnie pomysł cudowny i zrealizowanie go wyszło świetnie. Oczywiście duet Potter-Black (dla mnie to istni oni, no kuwa nie lubię ich), musieli się popisać, swoją głupotą, brakiem kultury i debilizmem. Tak wysoki poziom reprezentują tylko gryfoni. Ugh... W ogóle to czekam na więcej kochana. Mam nadzieję, że komentarz cię zadowoli. Pisząc go jadłam pierniki i skupiłam się na nich oraz myślałam o tym jakbym to ja opisała bal, także... Co ja mogę napisać więcej? Cudownie, tak po prostu pięknie. Już nie mylę się w imionach co mnie cieszy. A właśnie chłopak w garniturze... To Rain, co nie? Lubię go. Jest jak Remus <3 (no cóż geny :D - jeśli dobrze pamiętam). Weny życzę kochana :D I tak, rozdział ci się udał.
    Btw fajnie, że podałaś piosenkę i zdjęcia do masek ( i tak nie mogę zobaczyć obrazków - mój net </3 ale pomysł fajny). Zespół znam :D
    Na tym zakończę swój bezsensowny wywód.

    Pozdrawiam,
    Marika Snape

    OdpowiedzUsuń

 
Wyprzedzając bieg historii - Blogger Templates, - by Templates para novo blogger Displayed on lasik Singapore eye clinic.