niedziela, 21 września 2014

Rozdział VII "Spojrzenie"

Taki to rozdział. Krótki i nudny. Ale nie zniechęcam. Przeczytajcie i sami oceńcie.
Błędy są, ale niestety siła wyższa działa na moją niekorzyść. :c
Z góry oświadczam, że rymować nie umiem, więc nie bijcie za coś, co miało być właśnie rymowane, ale nie wyszło...

Rozdział VII "Spojrzenie"

***
Wielka Sala, 16 września

Kolejny raz wszyscy spotykają się w Wielkiej Sali. Standard, bo przecież jedzą tu wszystkie posiłki, ale zawsze, gdy coś się dzieję to chwila ta jest wręcz wyczekiwana. Uczniowie, których dotyczyć będzie rywalizacja o wyjazd szczególnie. Dostali wiadomość, że po śniadaniu mają pozostać w sali i czekać. Wtedy dowiedzą się, co będę robić. Jedni stresowali się bardziej, inni mniej, ale wszyscy jednakowo byli podnieceni całą sytuacją. Nie będzie ulg, każdy z nich jest zdeterminowano do tego, aby wygrać. Przemówienie dyrektora o sprawach organizacyjnych, jedzenie, jak i czekanie, aż nieproszeni wyjdą... Można stwierdzić, że na prawdę trwało to w nieskończoność. Ile można czekać!? Długo. Nawet bardzo. Na wszystko jest odpowiednia pora. Nadeszła, więc i ta.
- Witam was. Zdaję sobie sprawę z tego, że czekaliście na ten moment trochę czasu. Więc przejdę do rzeczy. Zadanie wyda się wam banalne, ale kiedy je przeanalizujecie je, okażę się, że macie z nim niemały problem. Właśnie w tej chwili nauczyciele rzucili na was Zaklęcie Milczenia. Otrzymacie koperty, a w nich pytanie. Nie możecie z nikim o nim rozmawiać, a raczej wiecie dlaczego. W końcu zaklęcie nie nazywa się tak bez powodu. Macie 24 godziny. Nie musicie iść na lekcję. Poświęćcie ten czas na pracę. Jutro każdy z was odpowie mi osobiście. Do widzenia - umiłowany dyrektor ostatnim czasem stracił chyba swój zapał do okropnie długich przemówień. Może to i lepiej dla nich. Uczestnicy szybko się zwinęli. Praktycznie każdy w swoją stronę. Nie licząc Sary i Cepheusa, którzy z dziwnymi uśmiechami opuścili to pomieszczenie ramię w ramię.

***
Korytarz, 16 września

Uczniowie zaangażowani w przedsięwzięcie zniknęli, ale przecież Hogwart nie jest taki mały. Po korytarzach błąkają się różni ludzie. Czasami Merlin płata figle i wywołuję przypadki takie, które są po prostu nie do uwierzenia. Wiele opcji pośród zawiłych schodów, a mimo to da się spotkać kogoś, kogo wcale dana osoba widzieć nie chcę. Carina już kolejny raz przeżywam taki niechciany losowy wypadek. Niby to spokojnie i zwyczajnie idzie przed siebie i bam! Jej spojrzenie spotyka się z tym Olivera. Jedno długie zetknięcie się ich oczy, a tyle emocji. Dlaczego to właśnie im się to przydarza? Któż to tam wie. On raczej jest zadowolony z szans jakich dostaję, ale ona... szkoda mówić. Nie oczekiwała przecież od życia tak wiele. Ponoć zapominanie jest proste, kiedy unika się źródła wspomnień. Szkoda tylko, że owe źródło biega za nią. Wydawać się może, że nawet śledzi. Robi to jeszcze z okropnie szczerym i uroczym uśmiechem. Dodajmy do tego nieustającą nadzieję w oczach i oto Carina czuję się podle, choć nie ma ku temu żadnego powodu. Dobra, nie chcę mu wybaczyć, ale przecież Ślizgoni są z natury zbyt dumni na taki czyn. Może nie wszyscy, ale znaczna część.
- Hej - powiedział do niej niepewnie. Nie ma, co się dziwić. Usilnie zbywała go i próbowała przerwać jego próby. Ale był Puchonem, który wie, co to ciężka praca. Tak szybko się nie podda.
- Cześć - stwierdziła i czekała na jego odpowiedź. Powinien kontynuować, taki już był. Ale tego nie zrobił. Stali sobie i patrzyli na siebie. On jednak milczał. To z kolei, również ją zirytowało. Jak to? Tak łatwo sobie odpuścił? Już? Nie chciała jego uwagi, księga zamknięta, lecz... bolało. Taki pies ogrodnika. Nie podzieli się, ale innym też nie da. Do głowy przyszła jej nawet wizja jego z inną. Nie, nie, nie. To było niedopuszczalne nawet w wyobraźni. Zachłanna i niezdecydowana. Oliver wygrał małą bitwę. Odejście bez słowa to nie jej styl, a jeśli on nie ma zamiaru zacząć to ona musi.
- Chcesz coś? - pytanie było suche, ale w środku tylko ona jedna wiedziała ile się dzieję.
- Wszystko, co chcę, właśnie się dzieję. No prawie... - odpowiedział jej i poprawił kosmyk jej włosów, który opadł jej na twarz. Przeżyła prawie palpitację, kiedy jego dłoń delikatnie zetknęła się z jej policzkiem. Gęsia skórka pojawiła się natychmiast. Masz Ci los...
- Mamy zupełnie inne pragnienia - Świetnie. W taki sposób z pewnością dojdą do kompromisu.
- Może - I wbrew jej wszystkim scenariuszom on po prostu odszedł.
A ona została sama na środku korytarza, nie widząc już, czego tak na prawdę chcę.
Jest - źle. Nie ma go - jeszcze gorzej.

***
Pokój Wspólny Slytherin'u, 16 września

Różne umowy mają zawsze haczyki. Niespotykanym jest, by nie odnaleźć jakiegokolwiek kruczka w całości. Cepheus i Sara osiągnęli wysoki poziom w ułatwianiu sobie życia. Niby nie jest to do końca sprawiedliwe, ale też nikt nie zarzuci im oszustwa. Zasady to zasady, a co nie jest zabronione, jest dozwolone. Dotarli do pokoju wspólnego i usiedli przed sobą na fotelach, trzymając w dłoniach swoje zadanie. Widać było od razu, że mają wykombinowany plan idealny.
- Na trzy? - zapytała Sara.
- Raz - stwierdził z uniesioną brwią.
- Dwa - wyszeptała. wtórując mu tym samym.
- Trzy - powiedział głośniej i oboje, niemal równocześnie rozerwali koperty. Machinalnie zaczęli zagłębiać się w treść.

"Wiele magicznych substancji na świecie jest. Magicy, alchemicy, profesorowie i zwyczajni magowie, wszyscy się głowili. Jaka substancja zwalczy wszystkie niedole?"

Chłopak tuż po zakończeniu lektury chwycił pergamin i pióro.
Tak, to był ten genialny pomysł na złamanie reguł, wcale tego nie robiąc. Przecież mowa była zaledwie o rozmawianiu. Zapisał, co miał i podał jej swoje spostrzeżenia.

"Chodzi o Kamień Filozoficzny. Co prawda nikt go już nie uzyskał po Flamelu, ale taka substancja istnieję. Ponad to w końcu losy Alchemii ściśle wiązały się właśnie z tą substancją. A z tym łączy się cała konferencja."

Sara jednak szybko zauważyła jego niedopatrzenie, W sumie jakby się tak dobrze zastanowić to łatwo dostrzec, że stanowią niezłą ekipę. Biedni wszyscy, którzy obecnie głowili się w samotności kiedy oni mogli na spokojnie pracować. W końcu, co dwie głowy to nie jedna.

"Zbyt oczywiste - to po pierwsze, a po drugie Kamień Filozoficzny może tylko przedłużyć życie, albo zamieniać w złoto. Żadnego innego zastosowania nikt jeszcze nie opracował. Moim zdaniem chodzi o coś tak silnego, co może zniszczyć wszystko."

Okazuję się jednak, że nawet i on może się mylić. Co więcej, wciąż nie mieli właściwej odpowiedzi.

"No to zadajmy sobie teraz pytanie. Co jest w stanie pozbyć się wszystkiego?"

Księżniczka kombinowała jakąś chwilę. W końcu nie od wczoraj chodzą do szkoły. Musi pamiętać tak silną substancję. Nagle zapaliła się nad nią żaróweczka. Przecież to oczywiste!

"Horkruksy! Pamiętasz w tej książce Granger? Ona sama zniszczyła jednego, właśnie tą substancją!"

I wszystko powinno pięknie grać. Odpowiedź, kiedy została mu podpowiedziana, sama się nasunęła i Cepheusowi. Szkoda tylko, że dobre piosenki nie zawsze pasują do wszystkich sytuacji.

"Jad bazyliszka. Fakt, dzięki temu można pozbyć się wszystkiego. Masz jednak w tej teorii małą lukę, która niszczy jej prawdopodobieństwo."

Tak oto i ona została odesłana ze swoimi pomysłem. Domyśliła się jednak o co mu chodzi. Jak widać historia to na prawdę istotna dziedzina. A ponoć kiedy chcesz kontynuować Eliksiry to tylko one się liczą. Co za brednie.

"Łzy feniksa, które uratowały mojego pradziada! Są silniejsze od jadu bazyliszka, czyli największej trucizny. Nie ma już nic mocniejszego, co wygrałoby z tymi łzami."

I tak oto chociaż ta dwójka wywalczyła sobie, mało uczciwie, ale jednak, wyjazd do Kairu. Cepheus wstał i podniósł Sarę z miejsca. Nosił ją po pomieszczeniu i zaczął szeptać: Widzisz? Powiedz, że nie jesteśmy fajną parą. Co gorsze, nie powiedział tego dla zakładu, ani w sensie takim, jak ona to odczuła. Znowu. Na prawdę lubił z nią współpracować i tyle, a wyszło, jak wyszło.

***
Pokój Wspólny Gryffindor'u, 17 września

Według przyjętego założenia, ludzie powinni z wiekiem mądrzeć. Istnieją jednak wyjątki, potwierdzające regułę. Jerome i Matthew bardzo wyczerpująco starają się żyć jako te wyjątki. Kolejny raz zbierają się, by stworzyć jeden z "genialnych" planów. Ciężko uwierzyć, że to wszystko tak wygląda. A ponoć młodzieńcze lata to te najspokojniejsze. Ludzie mówią debilne rzeczy, nie sprawdzają ich, a potem jeszcze mają czelność opowiadać jakieś mądrości wyssane z palca.
- Bardzo podoba mi się ta opcja - Matthew na wszystko dawał przyzwolenie, każde zdania i pomysł Jerome'a jest świetny i w ogóle idealny. Jak można robić z siebie takiego błazna i marnować sobie życie? Otóż odpowiedź jest prosta. Jak człowiek nie ma nic to bardzo łatwo przyjmuję wszystko.
- I świetnie. Rankiem Ślizgoni będą mieli bardzo przyjemny początek dnia - No, bo kto inny miałby być ich celem?
- Tak. Obślizły jak oni sami - dodał jeszcze drugi.
Tak to właśnie się dzieję w szkole. Wrogiem możesz zostać nawet jak się o to nie starasz.
Efekt domina. Jedno pchniesz i wszystko leci.

***
Gabinet dyrektora, 17 września

Wchodzili kolejno za dosyć spore drzwi. Niby nic, ale to tam ważyły się ich losy. Jedni wchodzi jak na ścięcie, a drudzy bardzo pewni siebie, niczym pawie. Wszyscy zaś wychodzili jednakowo. Z oczekiwaniem wymalowanym na twarzy. Bardziej lub mniej, ale jednak widać było, że coś się tam kryję. Czekali jakieś 10 minut, więc nie było wielkiej tragedii. Do tego całość była dosyć dziwna, bo po tym czasie wyszedł jak gdyby nigdy nic dyrektor i stwierdził, iż dowiedzą się dopiero jutro, kto pojedzie i kompletnie nie ma pojęcia, czemu jeszcze tam czekają.
Nie było żadnego uzasadnionego powodu, by im nie powiedział, ale ten człowiek po prostu uwielbiał dobre widowiska. Budowanie napięcia, wzbudzanie ciekawości. Czemu, by nie?
Jednak w sumie nie zmieniało to wiele. Ci, którzy byli pewnie swojej odpowiedzi to i tak byli. Nie ma w tym głębszej filozofii.

Przecież mogą się tylko pomylić i stracić szansę na okazję życia.
Nic wielkiego, prawda?

Najwięcej zdradziło spojrzenie tego człowieka, bo może i nieświadomie udzielił im odpowiedzi.
Usta mogą kłamać, ciało zaprzeczać, ale oczy zawsze są szczere.
Nad tym nikt nie ma kontroli.

niedziela, 14 września 2014

Rozdział VI "Ukryta wiedza"

Klawiatura buntuję się co raz bardziej, ale nie będę narzekać, bo i tak cudem jest fakt, że jeszcze działa. Z tego względu za błędy przepraszam, a i zapraszam serdecznie was do czytania. Dosyć krótko, ale muszę tak podzielić zdarzenia. Liczę na to, że rozumiecie. :)

Rozdział VI "Ukryta wiedza"

***
Biblioteka, 12 września

Jakimś cudem udało im się spotkać. Cepheus i Sara mimo wszystko byli ponad pewnymi podziałami, kiedy chodziło o sukces. Razem ustalili, że zaczną się przygotowywać za nim dowiedzą się w jaki sposób szkoła wybierze swoją delegację. Tuż po zajęciach byli jedynymi uczniami, którzy udali się natychmiast do biblioteki. Prócz starszej i nieco przygłuchej bibliotekarki - pani Brown, nikt nie dotrzymywał im towarzystwa. Zbiory tego miejsca z pewnością poszerzyły się na przestrzeni lat.Zostały nawet utworzone działy przedmiotowe, które znacznie ułatwiały poszukiwania, a mimo to odszukiwanie konkretnych ksiąg było uciążliwym zadaniem. Nie ma jednak rzeczy niemożliwych. Zebrali trochę ksiąg. Zaczęli od takich tytułów jak "Tysiąc magicznych ziół i grzybów" Phildy Spore, idąc dalej przez podręcznik wykorzystywany podczas całego okresu edukacji "Magiczne wzory i napoje" Arseniusza Jigger'a, aż do "Eliksirów dla zaawansowanych" Libacjusza Borage. Zajrzeli także do dzieł nawiązujących do pochodnej sfery ich dziedziny. "Eliksiry i ich zastosowanie w Uzdrowicielstwie" Draco Malfoy'a, czy też "Tajemnice mikstur leczących" Eleonory Lovegood. Swoją przygodę ze studiowaniem ksiąg postanowili zakończyć na historii. Podręcznik leżący przed nim nosił tytuł: "Od stworzenia różdżki, aż po II Bitwę o Hogwart", autorstwa Hermiony Granger. Księga o dość dużym (ogromnym!) rozmiarze była wertowana przez chłopaka, który po 5 godzinach sporządzania notatek i powtarzaniu składu Wywaru Żywej Śmierci, Eliksiru Wielosokowego, Amortencji, Felix Felicis miał dość. Z dziewczyną było podobnie, ale zachowanie jej towarzysza tylko wyprowadziło ją z równowagi, mimo, że miał prawo tak się czuć.
- Możesz przestać bawić się tymi stronami? - wychrypiała na niego ze złością. Doigrał się. Nie dość, że oboje są pół żywi to teraz jeszcze się pokłócą.
- Oczywiście Księżniczko. Problem w tym, że jak przestanę to zmusisz mnie do czytania kolejnej rzeczy którą i tak oboje wiemy, Nawet ten Krukon, który ostatnio dostał punkty na zajęciach nie wie tyle, co my po tym całym czasie. Oddychaj - Może i zmęczeni, ale siły na droczenie się? Zawsze i o każdej porze. Mimo to uległ i zostawił księgę otwartą.
- Jesteś żałosny. Do tego zbyt pewny siebie. Mógłbyś czasami... - zaczęła swój wywód, ale ewidentnie jej wzrok przeniósł się na podręcznik razem z całym skupieniem jaki jej pozostał.
- Co Ci jest? - zapytał zaskoczony. Poszedł jej śladem i pochylił się nad tekstem. Nie dostrzegł jednak na otwartej stronie niczego ciekawego.
- Mi nic. Za to ta biblioteka ma jednak swoje tajemnice - mruknęła do niego unosząc jedną brew ku górze. Wreszcie coś ciekawego po całym dniu nudy!
- Oświeć mnie - zaproponował. Lubił podchody z nią, ale kiedy widział ten błysk to już miał pewność, że musi się coś za nim kryć.
- "Albus Dumbledore, jeden z dyrektorów Hogwart'u (więcej informacji na stronie 50) usunął niektóre księgi nawet z Działu Ksiąg Zakazanych, uznając, że pewien zakres wiedzy jest zbyt na pograniczu z czarną magią, a białą. Można spekulować, że właśnie dlatego sam Voldemort miał problemy z odnalezieniem informacji o horcrux'ach. Według oficjalnych informacji księgi te nigdy nie zostały zniszczone ani nie opuściły murów zamku, tylko zostały ukryte. Przykładem takiego utworu jest chociażby dzieło "Tajemnice najczarniejszej magii" nieznanego autora" - wiedziałeś o tym?
- Jasne! Przecież ta książka ma zaledwie 3000 stron i opisuję każdy szczegół od początków dziejów, aż do współczesności. Tutaj jest wszystko. O tym jak kiedyś nie płacono Skrzatom. Rozumiesz? Taka oszczędność! Aż po to, że Gobliny nie miały takie wpływu w Ministerstwie, a raczej żadnego. Mam jeszcze życie prywatne, więc przykro mi, ale nie czytałem tego od deski do deski Księżniczko - a ten dalej brnie w swoje. Chociaż nie da się ukryć, że Sara wiedziała co jest ciekawą informacją.
- Czyli nie. Wystarczyło to jedno słowo, serio - burknęła przewracając oczami. On tak serio z tymi opowieściami? Jakby krótko i na temat się nie dało.
- Nie ważne. Mamy za to coś ciekawego prócz tego Kairu. Ciekawe co ten człowiek mógł chcieć ukryć - Cepheus już czuł aurę tajemnicy i chęci odkrywania w powietrzu,
- Gdzie schowałbyś coś cennego jeśli masz do dyspozycji cały zamek? - To nie było pytanie retoryczne tylko ironiczne pytanie w którym jest do bólu prawdy.
- W miejscu tak prawdopodobnym, że nikt by go nawet nie sprawdził - Czyli, że na trudne pytania są łatwe odpowiedzi? Co za głębia!
- Nie myślisz chyba, że wciąż są w bibliotece? - Wydało się to tak irracjonalne, że... aż dało się odnaleźć w tym racjonalność.
- Dokładnie tak. Tylko gdzie? - Co raz bliżej celu? Średnio. Na razie puste fakty.
- Zakazane, więc pewnie pozostały tam gdzie ich miejsce, ale inaczej. Mogę normalnie chodzić po dziale, ale w dzień kręci się tu jednak pani Loovegood. Jest głucha, ale nie ślepa - Równanie samo się dopełniło.
- Witaj w klubie. Potrzebujemy więc osłony nocy.
- Idealnie, czyli kiedy wybiję północ z 13 na 14, jesteś w Pokoju Wspólnym. Jak nie to idę sama - szybkie dopełnienie zapisu i Sara zdążyła już zniknąć. Chłopak sam zmuszony był do odłożenia sterty i dopiero potem opuścił pomieszczenie,

***
Wielka Sala, 13 września

Uczniowie ponownie tłumami schodzili na śniadanie, bo i to przecież najważniejszy posiłek dnia. Nie było to główną przyczyną, ale rzeczywiście odnaleźli się tacy, którzy głównie przybyli dla zaspokojenia, inni w celach towarzyskich, a jeszcze pewne grono liczyło po prostu na zdobycie informacji o zdarzeniach rozgrywających się obecnie w szkole. Jak kto woli, dla każdego, coś dobrego. Albo złego, bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Taka na przykład\Carina męczyła się z odnalezieniem miejsca tak dogodnego, by nie musiała widzieć bezpośrednio grona pedagogicznego, a raczej jednego, konkretnego nauczyciela. Matthew i Jerome liczyli na miejsca idealne do obserwacji przez co zajmowali się przesiadaniem młodszych Gryfonów,. Aiden zasiadł w separacji i przyglądał się jednemu ze stołów śledząc poczynania pewnych osób. Hope i Rain... oni debatowali o istotnej sprawie.
- Ale nie jesteś nawet ciekawy na jakiej zasadzie zostaną wybrani? - zapytała z wyrzutem dziewczyna. Nie rozumiała, co takiego powstrzymuje jej przyjaciela.
-  Jestem, ale nie będę wśród nich - odpowiedział jej pewnie i do tego z uśmiechem. Z UŚMIECHEM! Czy on potrafi tego nie robić?
- Musisz! Kiedy się starasz jesteś na prawdę świetny. Masz okazję zobaczyć kawałek świata i do tego pokazać jaki jesteś dobry. Proszę Cię, spróbuj! Dla mnie? - Zależało jej tak bardzo, żeby choć raz zrobił coś dla siebie. Tak powinno być, przecież nie są zlepieni ze sobą. A on musi odpocząć od niej i jej problemów.
- Na prawdę tego chcesz? - Konflikt interesów. On za bardzo bał się, że będzie sama. Nie miał serca jej tak zostawić. To jak rodzeństwo, starsze nie zostawi młodszego w środku lasu. Przynajmniej to dobre, a oni właśnie takim są.
- Chcę. Proooszę - przeciągnęła drugie słowo, by pokazać mu chyba, że na prawdę jest w niej to dziecko za które ją ma. Czyżby telepatia?
- Dobra, spróbuję, ale niczego nie obiecuję - mruknął zrezygnowany. Nie potrafił jej odmawiać, niech to szlag.
- Dziękuję! - pisnęła tylko i przytuliła go z radością.
Zaś Centaurus polował wzrokiem na swoją lubą, lecz nie udało mu się jej odnaleźć. Miała już towarzystwo Cepheusa. 1:0, ale gra trwa dalej. Choć w praktyce nie wynikało z tego wiele, gdyż dyrektor zaczął kolejną przemowę. Powinni się cieszyć, czy płakać?
- Kolejny raz przychodzę do was z wieściami! Dogadaliśmy się w sprawie Międzynarodowej Konferencji Alchemików w Kairze. Opiekunowie domów wybrali po 5 osób z każdego i to oni wezmą udział w specjalnie przygotowanej selekcji. Będzie to zdanie sprawdzając umiejętności. Wybrańcy otrzymają do końca dnia sowy z dalszymi informacjami, Życzę powodzenia i miłego czekania moi mili, a także dnia - krótko i na temat, co rzadkie było dla tego człowieka. Niby tak niewinnie, ale sala żyła tymi zdaniami prze najbliższe godziny.
Potem Ci którzy mieli, otrzymali sowy.
Nie było większego zaskoczenia jeśli chodzi o zaproponowanych, a niektórzy nawet zrezygnowali, co dopiero było niezwykłe.
Przykładem takiego zachowania był Aiden, który odmówił udziału. Wiele osób było na niego wściekłych za taki postępek, ale każdy ma swoje powody i motywacje.

***
Pokój Wspólny Slytherin'u, Biblioteka i korytarze, 14 września

Punktualność to oznaka dżentelmena? Jeśli tak to miał szczęście, Plus tym razem nie zarzucał płachty na byka. Był spokojny i czekał co Sara zaproponuję. W końcu nie będą się szlajać bezsensu, kiedy wpaść może na nich jakiś nauczyciel. Zaklęcie kameleona jest przewidywalne, eliksiru nie zdobędą.
- Gratuluję Ci, właśnie zdecydowałeś, że bierz udział w Kółeczku Maniaków Czytania i przeprowadzasz napad na bibliotekę. Plan jest krótki. To jest Mapa Huncwotów, pamiątka po moich przodkach i niezwykły dar, który pomoże nam uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji. Piśniesz komuś słówko, że jestem w posiadaniu tego, a pożałujesz. Tak więc bez zbędnego tłumaczenia - przyłożyła różdżkę do pergaminu i powiedziała: Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego. Cepheus wpatrywał się to w nią to na mapę. Uznał je za dzieło. Dokładnie wiedzieli, którędy przechodzą nauczyciele, a nawet.., uczniowie. Szkoda, że nie mogą ich ostrzec. Chociaż nie, sami są głupcami skoro się podkładają. Natomiast oni podążają bezpiecznie korytarzami.
- Księżniczko, teraz dopiero zapunktowałaś - szepnął jej do ucha, a jej odruchem było natychmiastowe odsunięcie się. Przeszedł ją dreszcz od jego dziwnego tonu i poczuła dyskomfort. Co go naszło? Po nim nie spodziewała się... no właśnie, czego?
- Świetnie. Za to teraz wchodzimy - no i jak powiedziała, tak i byli. Bezproblemowo dostali się do Działu Ksiąg Zakazanych. Co dalej? Tutaj trop się urywał. Krążyli po tej części z różdżkami i poćwiczyli sobie zaklęcie Lumos dość porządnie w tym czasie. Trochę czasu na to poszło i mogli zgodnie stwierdzić, że szukają bezcelowo. Ani nie wiedzą czego, ani jak. Co za paranoja. Wewnętrznie czuli, że powinni wrócić, ale oboje są zbyt dumni na przyznanie, że popełnili\błąd i zmarnowali czas. Więc dalej szukali i szukali. A kto szuka temu dane będzie znaleźć.
Dziewczyna przejeżdżała czysto przypadkiem po listwach ściany. Poczuła pod palcami wyżłobienie. Czyżby jakiś trop?
- Spójrz! - krótka informacja-rozkaz, a on już ukucnął i opierał się dłońmi o jej ramiona.
- Widziałam to już. Znak Insygniów Śmierci - dodała szybko, widząc, że ten chcę już mówić.
- Kółeczko Maniaków Czytania właśnie właśnie zyskało na swoje konto jedną udaną akcję - stwierdził i uśmiechnął się na swój sposób. Krzywo i dziwnie, ale Sarze wydało się to nawet fajne. Usiadł na podłodze i wyciągnął listwę. Gdy to zrobił podłoga zaczęła się rozsuwać w okolicach listwy. Schody.
- Jako, że jestem mężczyzną to muszę chronić damę w opałach. Idę pierwszy, Księżniczko - zadecydował za nich oboje i zaczął schodzić na tyle szybko, że dziewczyna musiała go doganiać.
Gdy dotrwali do końca zobaczyli przed sobą około 5 okropnie zakurzonych półek, w pomieszczeniu pełnym linek, które pewnie w przeszłości były białe. Dało się jednak z daleka odczytać ciekawe tytuły. Trafili w 10. "Czerń w bieli", "Zakazane ważenie"...
- Chyba się udało, ale wrócimy do tego kiedy indziej. Będzie trzeba zabrać się za to w chwili, gdy będziemy wyspani i pełni sił.
- Czyli po wypadzie do Kairu - stwierdził z pewnością i znowu pokazał swój krzywy uśmiech.
Wrócili do góry po tym bez słowa, a listwa po ich wyjściu sama wróciła na swoje miejsce. Mogli spokojnie opuścić bibliotekę. Wyszli na korytarz. Tym razem to Cepheus pilnował Mapy, a Sara odpowiadała obrazom, które narzekały na ich nocną eskapadę.
- Księżniczko, szukaj schronienia - zakomunikował chłopaka z lekką niepewnością.
- Co jest? - zapytała i obejrzała się na Mapę Huncwotów. W ich stronę szedł Oliver. Cholera. Musieli szybko coś wymyślić, a nie mieli innej już drogi. On zaś był tuż za zakrętem i kierował się w ich stronę.
- Wybacz, że to robię, ale... - nie dokończył i pochwycił ją szybko zamykając ich razem w schowku. Pewnie krzyknęłaby gdyby nie to, że zakrył jej usta dłonią.
Oliver przeszedł korytarz, nawet nie podejrzewając, że pewni Ślizgoni kryją się za drzwiczkami.
Wyszli dopiero, kiedy mieli pewność co do bezpieczeństwa.
- Nienawidzę Cię - mruknęła tylko i szła dalej przed siebie.
- Nienawiść i miłość to bardzo bliska rodzina - odpowiedział jej tylko.
To była druga droga. Natomiast jaka owocna podróż! A ponoć z łamania reguł nie wynika nic dobrego, pff...


niedziela, 7 września 2014

Rozdział V "Wypadki losowe"

Udało się! Mam nadzieję, że będzie dobrze. Rozdziały będą pojawiały się prawie na pewno w weekendy, bo mój plan lekcji nie pozwala nawet na oddychanie. Tak więc niestety, ale tylko taka opcja została. Liczę na to, że przeżyjecie taki układ i będziecie dalej czytać.
Przepraszam także, że dopiero dziś pojawia się rozdział, ale miałam do załatwienia swoje prywatne sprawy, a także, iż jest dużo błędów. Klawiatura jest okropna dla mnie ostatnio...

Rozdział V "Wypadki losowe"

***
Wielka Sala, 10 września

Śniadanie na którym o dziwo pojawili się wszyscy. Co za zaskoczenie, biorąc pod uwagę, że wczorajsza zabawa dla niektórych uczniów była "gruba". Przeżyli, więc jest jakiś postęp. Szkoda tylko, że niektórzy wyglądają jak żywe trupy. Nic się jednak z tym nie zrobi, skoro nocą miało się ciekawe zajęcia. Dzień się dopiero rozpoczął, a już przed niektórymi nowa dawka emocji. Sara siedziała sobie spokojnie przy stole Ślizgonów rozmawiając z Cariną, gdy nagle poczuła przy swoim uchu czyjś oddech. Zdrętwiała i odruchowo sięgnęła po różdżkę, lecz ta sama osobistość złapała ją swoją silną dłonią za nadgarstek.
- Księżniczko, wiem, że rzucasz bardzo dobre zaklęcia, nie musisz ponownie mi tego udowadniać, ale pamiętaj, że się odegram. Miłego dnia - wyszeptał do niej znajomy głos Cepheusa, który po chwili oddalił się, by zająć miejsce kilka krzeseł dalej. Dziewczyna nie miała nic przeciwko temu. Konkurowanie z nim i jego pomysłami mogło okazać się bardzo ciekawe. Kilka osób przyglądało się temu z zastanowieniem, ale szybko odwrócili spojrzenia, kiedy pojawił się kolejny z braci Malfoy'ów.
- Co robiłaś z tym debilem? - zapytał wkurzonym głosem i objął ją w pasie. Co raz bardziej przestawało jej się podobać, że robi z niej swoją własność. Ignorowała jego zaloty do innych dziewczyn, czy też średnio obleśne zachowania, ale miała granicę. Był zaledwie jej przykrywką, a ona\dla niego jakąś zdobyczą. Rozumiała, że mógł się chlubić swoim "osiągnięciem", ale z każdym dniem miała ochotę mu odebrać to. Prócz twarzy nie ma w nim nic wartego uwagi. Nagle przez myśl przeszło tej dziewczynie, że jego brat jest do niego jak\ogień do wody. Oczywiście szybko zaprzeczyła, że Cepheus jest lepszy, ale to raczej z czystej przekory niż uznania faktu.
- Co on robił ze mną. Tak powinno zabrzmieć poprawne pytanie - burknęła wkurzona, Carina patrzyła na to zdarzenie i miała ochotę przekręcić oczami. Jakim cudem ona jest z kimś takim spokrewniona?
- Mów, a nie bawisz się w słowne gierki - odpowiedział jeszcze bardziej władczo niż wcześniej. Osiągnął tym samym skutek przeciwny do upragnionego. Jej się nie kontroluję w ten sposób. Jest uparta i zbyt dumna, by pozwolić sobie na takie traktowanie. Nie musi mu się z niczego spowiadać, a szczególnie z jakiegoś przypadkowego spotkania (dla niej napastowania, ale przecież nie użyję takiego słowa względem niego)
- Nic, co by było ważne. Niech twój braciszek Ci opowie - mruknęła jeszcze bardziej oschle od poprzedniego razu. Zdjęła z siebie jego dłonie i zwróciła się szybko do przyjaciółki.
- Idziemy? - krótko, ale obie wiedziały, że nie ma zbytnio czasu na jakąś kreatywność. Porozumiewały się bez słów i magii.
- Jasne. W końcu czeka nas ciężka lekcja - powiedziała druga i już po chwili były w drodze ku wyjściu, a Centaurs nie miał specjalnej sposobności, by zareagować. Poszukał więc okazji dalej. W końcu to przecież wszystko wina jego brata! Pośpieszył ku niemu i to od niego oczekiwał odpowiedzi.
- Powiesz mi kurwa dlaczego przystawiasz się do mojej dziewczyny? - Nie miał nawet pojęcia, co ten powiedział, o co chodziło, ale dla niego sprawa była oczywista. Mózg niby jest, ale jego ograniczenie przerastało wszystko.
- Pierw ty mi powiesz czemu pukasz jakąś brunetkę, a z tego, co pamiętam to Sara jest blondynką? - Jeden zero dla niego. Centaurus zdębiał po usłyszeniu tych słów. Nie potrafił sobie przypomnieć kiedy ten ich widział. Za to brunetkę, której imienia już nie pamiętał wspominał raczej dobrze. Była chętna, jemu to wystarczyło.
- Nie chcesz iść się jej pochwalić? - zapytał jeszcze wykorzystując chwilę swojego triumfu. Wreszcie zaczął wprowadzać w życie swój plan.
- Jeśli ty, albo którakolwiek z osób, które siedzi przy tym pieprzonym stole powie choć słówko to pożałuje - stwierdził głosem, który na prawdę brzmiał poważnie, o ile to możliwe w jego przypadku.
- Groźby Ci nie pomogą, braciszku - jadowicie odpowiedział\mu drugi, tyle, że z o wiele większym pokładem spokoju.
- Zobaczymy, kiedy dostaniesz po swojej zadowolonej mordzie - Wciąż groźby! Nieprzyjemnie.
- Wiesz, co? Proponuję mały zakład. Nie powiem ani słowa o tym jeśli go przyjmiesz - Szatański plan? Tak!
- Niech będzie - Jak kogoś dobrze pogrążyć? Wejść mu na ambicję. Wtedy masz idealny punkt, by uderzyć.
- Mam cały semestr by ją w sobie rozkochać, a ty, by ją przy sobie zatrzymać. Jeśli spieprzysz powiem jej wszystko, a ty już nigdy nie spróbujesz "wiązać się" z żadną Ślizgonką. Ponad to przyznasz podczas jakiegoś posiłku, że to zrobiłeś - Grubo, i niesprawiedliwie względem Sary, ale akurat w tym starciu chodziło o coś więcej niż o nią. Cepheus planował pogrążyć brata i zrobić przysługę światu. To było ważniejsze.
- Wygram to - stwierdził jedynie i złapał brata za dłoń na znak, że przyjmuję wyzwanie i odchodzi.

***
Klasa Eliksirów, 10 września

Nie żeby ktoś protestował, ale nauczyciel którego zna się to dziwna sprawa. Wchodzić do sali, a przed tobą człowiek z którym niedawno śmiałeś się na korytarzach i wygłupiałeś, jadłeś posiłki i mijałeś między zajęciami. Teraz będzie Cię uczył, oceniał. Świat oszalał. Carina do sali weszła wmieszana w tłum. Usiadła pomiędzy jakimiś Krukonami, których nie znała i prosiła Merlina, by wszystko przeszło spokojnie. Sara zaś weszła do sali ostatnia. A jedyne wolne miejsce było obok Cepheusa. Co za zrządzenie losu. Według niej, bo chłopak bardzo zadbał o to, by właśnie tak się potoczyło. Kiedy wszyscy już siedzieli Oliver zaczął mówić.
- Nie znamy się od wczoraj. Wiecie kim jestem, a co teraz robię również. W skrócie będzie tak, że jak dla mnie możecie mówić do mnie po imieniu, zachowujcie jednak należyty szacunek. Punkty będę odejmował za głupie zachowania, dodawał za osiągnięcia. Nie chcę być tyranem, ale Eliksiry to zajęcia wymagające. Niby już się ich uczyliście i tak dalej, w końcu kontynuujecie je, ale wiem, że przez SUM'y łatwo się prześlizgnąć. Mugol, by się nauczył wymaganego minimum, więc nie czujcie się zbytnio dumni. Z zajęć możecie zrezygnować, ale tylko podczas pierwszego miesiąca, a potem utknięcie tu. Dziś zajmiemy się Eliksirem Wzmacniającym. Nie jest skomplikowany, chyba, że pomylicie jakiś składnik. Wtedy zacznie bulgotać i poplami was. Nic się nie stanie wam, więc bez paniki w razie czego. Osoba, która jako pierwsza uwarzy go poprawnie otrzyma 15 punktów dla swojego domu. Wszystko macie na tablicy, Zaczynajcie - I tak właśnie wszyscy zaczęli zajmować się tym, korzystając z tego, co mieli na swoich stanowiskach. Jakby pechem nie było to, że właśnie on prowadzi zajęcia to Carina miała przyjemność doświadczyć okropnego zbiegu okoliczności. Na jej stanowisku brakowało jednego składnika, co oznaczało, że mu się zgłosić. Świetnie.
- Oliverze, na mojej ławce nie ma specjalnego woreczka podstawowych ingerencji z ziół do tego eliksiru, Czy mogę wyjść do schowka i przynieść je sobie? - zapytała spokojnie powtarzając sobie w myślach: "To tylko nauczyciel, nikt więcej".
- Chodź ze mną. Muszę mieć pewność, że nie zabierzesz niczego więcej, bądź się nie pomylisz. Może nie wysadzą sali niegroźnym eliksirem - Mówił szczerze, a do tego nie mógł przewidzieć gdzie usiądzie. Zwykłe zrządzenie losu. Tak więc weszli do pomieszczenia w którym przetrzymywano szkolne zapasy. Nie było to pomieszczenie specjalnie wielkie, ale też dało się w nim dwóm osobą swobodnie poruszać.
- Proszę - krótko stwierdził i złapał jej nadgarstek, by drugą dłonią włożyć w jej woreczek. Mimo, że już go trzymała, nie puścił jej. Merlinie... za co?
- Puść mnie - Znowu ten ton, jakby cała nienawiść świata miała na niego spłynąć.
- Spotkamy się? Chciałbym porozmawiać - Czy on na prawdę myślał, że może sobie od tak chcieć i dostać to? Cóż, może tak, ale ta dziewczyna wcale nie miała na to ochoty, Nie odchodzi się po prostu i nie wraca potem licząc na czerwony dywan.
- Nie żartuj nawet. Nie mamy o czym - Wciąż dzielnie trzymała się swojej postawy. Wybaczenie istnieję, ale ona sądzi, że nie dla niej.
- Jestem palantem, wiem. Zasługujesz na kogoś kto nie będzie Cię ranił. Nie zmienia to jednak faktu, że nie umiem zapomnieć - Był bliski załamania. To facet, nie czyta w cudzych mózgach i nie rozumie wielu sygnałów.
- Widzi, coś nas łączy. Ja też nie umiem zapomnieć tego, co zrobiłeś - Miała go dosyć. Nie ulegnie mu pod wpływem czegoś takiego. Gdy rozbije się lustro, to resztki idą do wyrzucenia, a nie próbuję się je skleić. Bo nawet scalone jakoś, nie pokaże już tego samego odbicia.
- Ja... - zaczął, ale zabrakło mu słów.
- ... jestem kretynem i właśnie sobie odpuszczam. Tak brzmi poprawne dokończenie zdania. Teraz przepraszam, ale mam zadanie - Tak to się skończyło. Wyszła i zabrała się do pracy. Wiadomo, że nie będzie pierwsza i pewnie w ogóle nie skończy tego eliksiru przez swoje zdenerwowanie, ale chociaż udało się jej zachować twarz. Wróciła miedzy uczniów zwyczajnie i nie dała po sobie niczego poznać. On zaś wyszedł tuż za nią, z mniej przekonującą miną, ale nikt, kto nie wiedział, co ich łączyło nie zwrócił na to uwagi. Czyli większość. Nie licząc Aiden'a, który uważnie mu się przyglądał, jak i reszcie klasy. W sali jednak rozgrywała się jeszcze inna mała bitwa.
Sara skupiała się na swojej pracy w 100%. Każdy szczegół musiał być idealnie wykończony. Eliksiry to dziedzina magii w której nie ma miejsca na pomyłki, co bardzo się jej podobało. Perfekcja. Pewnie byłaby i tym razem najlepsza, gdyby nie fakt, iż Cepheus nagle wrzucił coś do jej kociołka, przez, co substancja zaczęła bulgotać, a na jej szatę wylądowało ich sporo i zostawiło plamy. W napadzie złości uniosła kociołek i wylała resztę jego zawartości na prowodyra. Teraz dopiero będą mieli problem.
- Akurat was nigdy bym o to nie podejrzewał. Pierwsze zajęcia, a wy już zarabiacie szlaban. Dziś wieczorem, godzina 18 jesteście tutaj. Obydwoje. Aiden zdobył 15 punktów dla Ravenclaw'u. A teraz możecie już wyjść - To zdecydowanie nie jest dobry dzień dla nich. Do tego Oliver prosi się o kolejne kłopoty. Oni razem na szlabanie? To oznacza, że zyskają kolejny. Albo nie przeżyją tego spotkania,
- Gratuluję Ci. Właśnie rozwaliłeś mi dzień - Cepheus na to oświadczenie tylko uniósł brew i uśmiechnął się w sposób, który pytał ironicznie "nie cieszysz się?"
- Jeszcze mi podziękujesz - Pinky i Mózg przy jego dziwnych działaniach są słabi w podbijaniu świata.

***
Korytarz przez Klasą Eliksirów, 10 września


Wszyscy rozpłynęli się. Tak bardzo śpieszno im było to tablicy. Czym były tablice? Cóż to magiczny informator na każdy holu. Ułatwia to organizację życia szkoły. Uczniowie sprawdzają kto na jakim roku, gdzie i z jakim domem ma zajęcia. Ponad to ważne informację pokazywały się na niej. Tym razem rzecz była istotna. Nawet Sara i Carina nie miały okazji pogadać o przeżyciach dopiero co zakończonej lekcji, gdyż już zaczynały żyć istotnym ogłoszeniem.

Międzynarodowa Konferencja Alchemików w Kairze!

Od stuleci na tejże konferencji przyznawane były złote medale w dziedzinie zajmującej się prastarymi sposobami na tworzenie eliksirów za wybitne osiągnięcia z Eliksirów i Alchemii. Co więcej debatowano, głosowane i dyskutowano na temat działania pewnych specyfików, przedstawiano nowe rozwiązania i pomysły, najstarsi dzielili się swoją wiedzą z dziedziny Alchemii, a młodsi poszerzali swoje horyzonty o nowe doświadczenia. Alchemia to nie tylko próby znalezienia sposobu na wieczne życie. Ponownie postanowiono reaktywować założenia i ideały tej akcji. Niegdyś uczniowie na dwóch ostatnich latach nauki mogli wybrać te zajęcia. Obecnie wycofano je przez zbyt małe zainteresowanie jednakże nadszedł czas wrócić do korzeni! Może czasy niezwykłego Nicolasa Flamela już minęły, ale nie jest powiedziane, że obecni twórcy kiedyś nie dorównają jego osiągnięciom. Najlepsza młodzież ze wszystkich szkół magii na świecie wezmą udział w tym przedsięwzięciu. Z każdej po 3 osoby wybrane przez grono pedagogiczne danej placówki. Niech podejmą się próby wejścia w przeszłość i ulepszenia przyszłości łącząc znane z nieznanym! Dla na prawdę wyjątkowych uczestników otworem stoi późniejsze kształcenie się w stronę eliksirów i alchemii w Ośrodku Szkoleniowym w Londynie im. Nicolasa Flamela, jedynym ośrodku do którego przyjmowani są osoby tylko i wyłącznie z samymi Wybitnymi! Niepowtarzalna okazja dla młodzieży i ich opiekunów.

Na udział w konferencji zaprasza

Grono zasłużonych medalistów
Międzynarodowej Konferencji Alchemików w Kairze

Tak właśnie wszystkie plany skupienia się poszły w niepamięć. Można wyciągnąć tydzień ze szkoły i zdobyć klucz do późniejszego kształcenia się. Nikt nie może zaprzeczyć, że to okazja. Po Alchemii połączonej z Eliksirami zakres zawodów na przyszłość jest bardzo duża, dlatego nie przyjmują tam byle kogo. Niektórzy odeszli od tablicy zdołowani, inni napełnieni chęcią walki i wysokimi ambicjami. Oto i wielka szansa dla utalentowanych i zawód ogromny dla prostaczków i przeciętnych. W końcu nikt już tam nie został, bo i czekała na nich reszta dnia. Mimo to w szkole ponownie wrzało. 

***
Klasa Eliksirów, 10 września


No i się zaczęło dopiero. Jakby wrażeń było dziś mało to dwójka jakże charakternych osób została zamknięta w klasie i zmuszona do sprzątania jej. Ułożenie ingerencji w kolejności alfabetycznej w schowku, umycie ławek, spisanie braków w zaopatrzeniu, umycie wszystkich kociołków. A to wszystko ma zostać wykonane w zaledwie trzy godziny bez użycia magii. Chyba nie da się załatwić ich gorzej. Początkowo nie rozmawiali ze sobą. Działało to, kiedy czyścili wszystko. Jednak gdy przyszło do porządkowania alfabetycznego... cóż, była to porażka na całej linii i musieli wreszcie się dogadać. 
- Zdejmijmy wszystko, potem będę Ci podawać, a ty układać - zadecydował szybko chłopak. Chyba nie spodziewał się sprzeciwu.
- Czemu niby? Łatwiej byłoby zdjąć tylko to, co jest źle. Mniej pracy - burknęła. Nie robiło to wielkiego znaczenia i tak dadzą jakoś radę, ale sam rozkaz wydany w jej stronę był irytujący.
- Ze Centaurusem też idziesz na łatwiznę, co? On robi z Ciebie puchar i przestawia jak mu pasuję. Wygodny układ, nie powiem, że nie - Kopał sobie bombę i czekał na wybuch. Inteligentnie.
- To nie dotyczy Ciebie, więc nie rozumiem po co się mieszasz - Bomba miała jednak opóźniony zapłon. 
- Mój brat i dziewczyna z mojego domu. Trochę jednak dotyczy mnie - Teraz przecina kabelki, niby przypadkiem, ale jednak nie.
- Nic nie zrobisz. Jesteśmy razem i tyle. Cała filozofia - Wciąż bez wybuchu. 
- Nie powinniście być. Sądzę, że raczej się szanujesz, a część naszego domu już wie, co on robi kiedy jesteście niby w związku - Skoczył na bombę! I wciąż nic.
- Powiesz mi co? I tak to nic nie zmieni, ale nie lubię niedopowiedzeń - Wow! Prowadzili prawie rozmowę. Mimo, że on był saperem, a ona bombą.
- Dowiesz się w swoim czasie. Jednak pierw masz mi coś do udowodnienia. Chyba pamiętasz? - Zmiana tematu, po prostu idealnie. Nikt nic nie wie, ale zawsze warto.
- Tak. Ale nie mam na to czasu. Jest wiele lepszych rzeczy do robienia - stwierdziła tylko i zaczęła sama układać w schowku. Chłopak stanął za nią i kontynuował.
- Na przykład?
- Konferencja w Kairze. 
- Tak? Z wielką chęcią pomogę.

I tak właśnie zaczęły się wypadki losowe, które w większości miejsca mieć nie powinny.
Czasami największe niebezpieczeństwo to wiedza.



 
Wyprzedzając bieg historii - Blogger Templates, - by Templates para novo blogger Displayed on lasik Singapore eye clinic.